Dolina Wadi Rum to mój numer jeden wyprawy do Jordanii. Pustynia zrobiła na nas ogromne wrażenie, pomarańczowy piasek, formacje skalne, kolorowy wschód i zachód słońca oraz niebo usłane gwiazdami. Oczywiście trzeba spędzić co najmniej jedną noc, żeby doświadczyć tych atrakcji. Baza noclegowa jest dość podobna to głównie beduińskie obozy, śpi się w wełnianych namiotach, przykrytych grubymi kocami. Takich obozów rozrzuconych na terenie Wadi jest chyba 200. Przy wyborze warto kierować się oddaleniem od głównego wjazdu na teren parku. Jeśli obóz będzie zbyt blisko, da się wam we znaki hałas przejeżdżających jeepów.
My wybraliśmy nowo powstały obóz Candle Camp, do którego jechaliśmy z wioski blisko 20 min. ale tylko dlatego, że kierowca był niespełnionym uczestnikiem rajdu Dakar. Jechał jak szalony, baliśmy się, ze powypadamy z paki starej Toyoty. Dzięki temu zdążyliśmy dojechać na miejsce jeszcze w trakcie golden hour i podziwialiśmy światło wędrujące po ścianach skał. Zachód był przepiękny, różowy z niebem poszatkowanym przez przelatujące wysoko samoloty i niewielkie chmury. Już po zachodzie pojawiła się niesamowita różowa poświata, czegoś takiego w życiu nie widziałam.
Wadi Rum nazywany jest też doliną księżycową. Krajobraz jest tu nieziemski. Notabene powstało tu kilka filmów, w których pustynia udawała obce planety jak Marsjanin, Gwiezdne Wojny, Prometeusz, Czerwona Planeta. Rownież z powodu panujących tu amplitudy temperatury nazwa pasuje jak ulał do tego miejsca. Nawet latem gdy w dzień jest mega gorąco, temperatura w nocy mocno spada. Przyjazd tu zimą jest całkiem dobry rozwiązaniem. Jest mniej turystów, w ciągu dnia wystarczająco ciepło i słonecznie. Dla mnie przekonywujące było, że zimą mieszkańcy pustyni jak węże i skorpony schowane są głęboko i trzeba mieć bardzo dużo szczęścia żeby je spotkać.
Na Wadi Rum spędzaliśmy noc sylwestrową. Obsługa Candle Camp świetnie się spisała, program artystyczny jaki regularnie serwują gościom, został wydłużony, tak abyśmy o północy mogli powitać Nowy Rok fajerwerkami. Doświadczyliśmy beduińskiej muzyki i tańców, poszliśmy na spacer, aby przy ognisku i herbacie w oddali od obozu słuchać opowieści jak wygląda ich życie. To był wyjątkowy moment na długo ze mną zostanie. Rano po śniadaniu (trzeba przyznać, że pysznie zostaliśmy nakarmieni) wyruszyliśmy na 4 godzinną wycieczkę po pustyni. Bardzo dużo osób spędza na Wadi Rum dwie noce, żeby przemieścić się w trochę bardziej odleglejsze miejsca lub zrobić samodzielny trekking, nam jednak ten czas wystarczył, żeby nacieszyć się tym miejscem.
My też tęsknimy za Wadi. Tu mało jest przestrzeni i kolorów. Pewnie w Trójmieście ciut lepiej.
Bardzo miło widzieć znajome sylwetki na zdjęciach 😉 Serdecznie pozdrawiamy