Nazwa Dolina Śmierci w mojej ocenie nie jest na wyrost. To miejsce jest naprawdę śmiertelnie niebezpieczne.
Park zwiedzaliśmy na początku maja, temperatura już przed południem osiągnęła 43°C. Nawet nie chcę sobie wyobrażać jak tam jest, kiedy termometr pokazuje 54°C. A to jest właśnie rekordowa temperatura na świecie. W tym czasie odbywa się najcięższy bieg z Badwater najniżej położonego punktu w Ameryce Północnej do Whitney Portal oddalonego o 217 km. Biegacze pokonanują różnicę wzniesień blisko 2600 metrów. Ruszają z 85 metrów pod poziomem morza a meta znajduje się na ok 2500 m npm. Dla nas przejście z parkingu do środka Badwater przy tej temperaturze było wyzwaniem. Powietrze przez pół drogi stało, a gdy wyszliśmy na bardziej otwartą przestrzeń grzało jak z PRL’owskiej farelki. Migawka w moim OM-D przestała działać. Wstyd się przyznać, ale po 20 minutach marszu w stronę środka wyschniętego jeziora z przerażeniem stwierdziliśmy, że każde z nas opróżniło swój bidon z wodą do ¾, a przed nami jeszcze co najmniej kilka minut dalszej drogi w jedną stronę. Poddaliśmy się. W życiu nie doświadczyłam takiego zmęczenia idąc 40 minut. Usiedliśmy w samochodzie z klimatyzacją na full i przez dłuższy czas dochodziliśmy do siebie, uspokajając podwyższony puls i przyspieszony oddech. Ale to co otrzymujemy w nagrodę warte jest wysiłku. Krajobrazy w Death Valley są zachwycające.
W drodze do Badwater mija się Devil’s golf course. Warto tam zboczyć z głównej trasy na parę minut. Natomiast w drodze powrotnej zachęcam przejechać przez Artist Drive, jednokierunkową trasą widokową. Sama jazda samochodem dostarcza sporo atrakcji. Pierwszy raz widziałam tam znak drogowy DIP. Koniecznie trzeba zdjąć nogę z gazu, bo oznacza to gwałtowne zagłębienie, które może wyrzucić z drogi jak w half pipe na long boardzie, naprawdę nie żartuje. Sporo miejsc tylko liznęliśmy. Jak wydmy, weszliśmy w piasek na kilkadziesiąt metrów, ale było to zbyt wyczerpujące.
No dobra koniec marudzenia, teraz kilka praktycznych rad zasłyszanych od innych, a które świetnie się sprawdziły. Kup styropianową lodówkę w Wallmart lub na stacji benzynowej (koszt poniżej 10 USD). Polecam również zakup metalowych bidonów, które fajnie izolują od ciepła i można je napełniać w ogólnie dostępnych poidełkach. Zaoszczędzicie w ten sposób dużo monet, bo woda w małych butelkach jest dość kosztowna, a po za tym jesteście ekologiczni. Na ostatniej stacji benzynowej zatankuj do pełna i kup duży kanister z wodą i lód. Przy długich podjazdach pamiętaj, aby wyłączyć klimatyzację, lepiej uniknąć przegrzania silnika.