Jeden dzień nie wystarczy, żeby zobaczyć wszystko co oferuje to miejsce wpisane na listę światowego dziedzictwa.
Bywam w Londynie regularnie. Przyjeżdżam na koncerty, do muzeów, do teatru, świętować urodziny a nawet byłam tu w podróży poślubnej. Uwielbiam Londyn. Czuję się tu u siebie, chociaż nigdy tu nie mieszkałam. Za każdym razem udaje mi się znaleźć jakieś wyjątkowe miejsce, którego jeszcze nie widziałam wcześniej. Tak też było tym razem, do tej pory nie miałam okazji przyjechać do Kew Gardens. Uciekliśmy tu na cały dzień, żeby trochę odpocząć od tłumów w mieście.
Teren ogrodów jest ogromny, fantastycznie i różnorodnie zagospodarowany. Przyroda zachwyca, stare drzewa w parku, egzotyczne rośliny w palmiarniach i wypielęgnowane klomby. Dla fanów architektury też się coś tu znajdzie. Największa wiktoriańska szklarnia Temperate House, świeżo otworzona po gruntownym remoncie sąsiaduje z chińską pagodą (Great Pagoda). Dla fanów #accidentallyWesAnderson (kiedyś napiszę o tym więcej, bo temat jest mi szczególnie bliski) nie lada gratką będzie Kew Palace.
Dla mnie odkryciem był The Hive. Jest to instalacja dźwiękowo-wizualna, zaprojektowana przez Wolfganga Buttress na Expo w 2015 r w Mediolanie. Celem jej jest zwrócenie uwagi na pszczoły i jak bardzo ważną rolę pełnią w ekosystemie. Wieczorem „rój” świeci tysiącem świateł, nie mogliśmy tego doświadczyć w lipcu. Mamy więc powód, aby wrócić do Kew o innej porze roku, kiedy zmierzch zapada wcześniej. Będzie to też świetna okazja upajać się zapachem dżungli w Palm Gardens, bo teraz panowała tam nieakceptowalna temperatura. Okres wakacji za to sprzyja piknikowaniu pod rozłożystymi drzewami lub podczas wieczornych koncertów z cyklu Kew music.