Tel Aviv Museum of Art

Zdecydowanie się starzeję. Zamiast hołdować zasadzie, aby raz do roku pojechać w zupełnie nowe miejsce to początek tego roku zaplanowałam w zupełnym przeciwieństwie. 3 krótkie wyjazdy do miejsc, które odwiedziłam pomiędzy 6 a 18 miesięcy temu. Dlaczego wracam do Tel Awiwu? W jednym zdaniu się nie da. Nie będę się rozwlekać, więc powiem krótko. Ma kilka wspólnych cech z Gdynią. Ale nie o tym chcę pisać. Ten post chciałam poświęcić muzeum sztuki, bo jak już kiedyś podkreśliłam, jest to obowiązkowy punkt odwiedzin w każdym mieście. W Tel Aviv Museum of Art można ugrząźć na wiele godzin. W brutalistycznym gmachu muzeum z początku lat 70 ubiegłego wieku, znajduje się stała kolekcja z pierwszej połowy XX wieku z Picasso, Klimt, Miro, Kandynski etc. W holu, który teraz jest przebudowywany, specjalnie dla tego miejsca Roy Lichtenstein namalował ogromy mural. W tej części muzeum odbywają się także czasowe wystawy. Tym razem była to kolekcja z muzeum Filadelfijskiego. Nowszy budynek zaprojektowany przez Preston Scott Cohen, Inc., powstał w 2011 roku. Jest przepełniony światłem i oszałamia kształtem. Chwilami trudno się połapać jak wrócić w to samo miejsce. Budynek z zewnątrz wydaje się niewielki, bo kilka kondygnacji schowanych jest pod powierzchnią.

Mieliśmy szczęście, że w tym czasie prezentowano fotografie japońskiego artysty Hiroshi Sugimoto. Wystawa składała się z kilku najbardziej znanych jego cykli fotograficznych. Nigdy wcześniej nie słyszałam o jego projekcie „Theatres”, który powstał w latach 70 w Stanach Zjednoczonych. Sugimoto fotografował sale kinowe aparatem wielkoformatowym, naświetlając klatkę 4×5 cala tak długo jak trwał film. Otrzymywał efekt jasnego, świecącego ekranu i pozostającej w mroku reszty sali, najczęściej dość stylowej. Innym ciekawym projektem, który można było zobaczyć, to portrety figur woskowych Henryka VIII i jego żon. Fotografie zostały wykonane w oświetleniu, że wyglądały jak z epoki. Muszę przyznać, że efekt był doskonały, manekiny wyglądały jak żywe osoby. Nie zabrakło też kolekcji Diorama wykonanej w Muzeum Historii Naturalnej w Nowym Jorku, serii architektonicznej oraz pejzaży morskich. I właśnie fotografia z kolekcji Seascapes, trafiła do szerokiej publiczności, zdobiąc okładkę albumu No line on the horizon U2. Z pewnością odwiedzę Odawara Art Foundation stworzone przez Sugimoto podczas kolejnej podróży do Japonii. Zachwyca architekturą i porywa programem kulturalnym.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *